Warto przeczytać!

Zamieszczana przeze mnie na tym blogu treść jest całkowicie zmyślona, choć momentami może wydawać się bardzo rzeczywista. Zbieżność osób, nazwisk i zdarzeń jest przypadkowa.


czwartek, 27 grudnia 2012

Odsłona pierwsza



Czy miłość można porównać do siatkówki? Czy te dwa skrajne przypadki coś łączy? Według większości z nas nie, ale to nie oznacza, że tak jest. W siatkówce walczy się o każdą piłkę jakby była tą jedyną, decydującą. W miłości walczymy o tą jedną jedyną osobę. Jestem tylko ja i ona lub jak kto woli zawodnik i piłka. To od nas zależy, jak dalej potoczy się dana historia. Tak, historia. Historia, której możemy być autorem. Napisać ją kierując się sercem, nie rozumem, bo to on najczęściej wchodzi z butami w uczucia żywione sercem. To on wszystko komplikuje. Zmusza nas do myślenia, myślenie prowadzi do strachu przed reakcją ukochanej osoby. Taka sama sytuacja jest w siatkówce. Gracz walczy o piłkę. Serce mu podpowiada, że będzie dobrze, że robi tak jak powinien. Właśnie w tym momencie wkracza rozum. W naszej głowie pojawiają się scenariusze najbliższych chwil. Ale zawsze tylko te złe. Wyobrażamy sobie rozczarowane twarze reszty zespołu, lub swój obraz po doznaniu kontuzji. W miłości, jak i w siatkówce najważniejsze jest ryzyko. Jeśli go nie podejmiesz, nie osiągniesz nic. Zupełnie nic. Tylko, czy warto je podejmować? Może lepiej nie walczyć o swoją miłość, marzenia? A co jeśli podjęte ryzyko nie opłaci się? Zostaniemy sami, nie kochani przez nikogo z wyjątkiem psa, który trąca nas nosem, aby choć trochę poprawić humor? Jest jeszcze ta druga opcja. Ryzyko opłaca się. Nasze ciało i duszę przepełnia niepohamowane szczęście. Świadomość, że ryzyko się opłacało. Toczona przez nas bitwa zakończyła się sukcesem. 



************************************************** 

Zaczyna się dość nietypowo, ale to całe opowiadanie będzie inne niż te pisane przeze mnie już wcześniej. Stworzenie tej historii, to taki mój kaprys. Co będzie dalej? Tego nie wie nikt...

Czekam na Wasze szczere opinie. To od Was zależy, czy ukaże się kolejna "odsłona".